16 marca, 2014

VIII. Niby dobrze, jednak nie- czyli nieproszony gość

Gdy tylko ją ujrzeli, wstali z miejsc i zaczęli iść w jej kierunku. Spotkali się przy barierce oddzielającą murawę od trybun dla "Vipów".
-Podobało się?
Szli wzdłuż barierki, do wyjścia na murawę.
-No pewnie! Dwie bramki i to po powrocie, nieźle mała!
Mówił dumny Thiago. Mario tylko szedł obok niego z rękami w kieszeni i nic nie mówił.
Już po chwili stali na zielonej murawie i przyglądali się kilku ludziom, którzy zbierali śmieci na trybunach.
-Musimy jakoś uczcić Twoje wyczyny, co powiecie na kolacje dziś wieczorem?
Zaproponował Thiago gestykulując przy tym rękami.
-Ja planów nie mam, więc czemu nie, a ty, Mario?
Zwróciła się do chłopaka, który do tej pory błądził wzrokiem po całym stadionie, po wszystkim, tylko nie zawiesił wzroku na brunetce.
Zawahał się. Nie był pewny, czy powinien spędzać czas z Lili. Bo przecież reporterzy... Tak, to była tylko wymówka. On nie chciał dać jej znów do zrozumienia, że się w niej zakochał.
-Dobra. Mi pasuje.
Odpowiedział w końcu lekko upuszczając nagromadzone powietrze w jego ciele.
-No i świetnie! Przyjedziemy po Ciebie koło dwudziestej. Bądź gotowy.
Zaśmiał się Thiago i sięgając po piłkę, która wypadła z torby jego siostry zaczął biegać za nią po boisku.
-Wolisz zjeść dziś makaron, kurczaka, czy może całkiem coś innego?
Założyła ręce na piersi i przyglądając się chłopakowi uśmiechnęła się lekko w jego kierunku.
-Zdam się na Ciebie. Znaczy na Thiago. Znaczy na Was.
Jąkał się. To tylko upewniło dziewczynę, że między nimi nie ma czystej, koleżeńskiej relacji. Tego się bała.
-Wracasz teraz z nami, czy przyjechałeś swoim autem?
Kontynuowała pytaniem.
-To Thiago przyjechał ze mną.
-A, okey.
Uśmiechnęła się i poszła do brata, który wykonywał rzuty karne na pustą bramkę. Mario został sam i siadając na schodkach przy murawie przyglądał się grającemu rodzeństwu.
Nie mógł odciągnąć od niej wzroku. Jej rozpuszczone, czarne włosy, które falowały na wietrze, jej mimo, że miała na sobie luźną koszulkę i spodenki i jakby nie było grała w piłkę, kobiece ruchy tylko go upewniały w tym jak bardzo ta dziewczyna mu się podoba. Chyba wpadł po same uszy.
Po jakiś dziesięciu minutach ciągłego wlepiania oczu w dziewczynę wstał ze schodów i pogonił tamtą dwójkę do kończenia gry. Jak powiedział, chciał jeszcze odpocząć przed kolacją.
Gdy wsiadali do samochodu Niemca, znów zauważyli fotoreportera. Nadal ich śledził, nadal nie dał sobie spokoju.
Jak najszybciej odpalił samochód i pojechał pod mieszkanie Thiago.
<.>
Odetchnął z ulgą, gdy zamknął za sobą drzwi od domu. Całą drogę nie powiedział żadnego głupstwa, zachowywał się w miarę normalnie. Nawet udało mu się porozmawiać z Lili o jej dzisiejszej grze.
Zegar ścienny wiszący w kuchni nad drzwiami wskazywał godzinę siedemnastą czterdzieści osiem. Zrobił sobie dwie kanapki, nalał do szklanki soku i usiadł do stołu. Siedząc włączył radio, które stało na lodówce. Jakiś wolny, miłosny kawałek leciał. O kim pomyślał słuchając go? Żadna niespodzianka, o Lili.
Dwie minuty przed szóstą talerz leżał już w zlewie, radio zostało wyłączone, a w zamian grał telewizor w salonie, natomiast Mario brał prysznic w łazience na piętrze.
Odświeżył się po całym dniu, nałożył nowe, bardziej eleganckie ciuchy, poprawił fryzurę i poszedł do swojego pokoju.
Siedząc w ciemnych jeansach i białej, odpiętej na dwa ostatnie guziki koszuli położył się na łóżko.
-Mario, ty idioto...
Powiedział sam do siebie lekko się przy tym uśmiechając.
-Jak mogłeś się w niej zakochać...
Nadal się uśmiechał, teraz już z zamkniętymi oczami.
-W sumie to Ci się nie dziwie... Taka dziewczyna...
Zakończył i wyciągnął telefon z kieszeni. Dwadzieścia po dziewiętnastej. Pora niedługo się zbierać. Rodzeństwo Alcânatara zawsze jest przed czasem.
Założył buty, które stały na półce w garderobie, włożył w dziurkę w uchu małego, srebrnego kolczyka i skropił swoją szyję i koszulę perfumami.
Przed wyjściem z sypialni, przejrzał się w lusterku, które wisiało na drzwiach wewnętrznych szafy.
-No Mario, jeżeli uda Ci się ją w sobie rozkochać, to będziesz wielki.
Tak, tak właśnie brzmiał plan Mario. Doszedł do wniosku, że nie uda mu się w niej odkochać. Jedyne rozwiązanie to sprawienie, by to ona poczuła coś więcej do niego.
Włożył do portfela kilkaset euro i komórkę. Zamknął drzwi od sypialni i zszedł na parter.
Gdy siedział przed telewizorem i oglądał powtórki z ostatniego meczu Bayernu, usłyszał dzwonek u drzwi. Było dopiero trzydzieści dwa po. Coś wcześnie.
-Idę! Idę!
Krzyknął, gdy podchodził do drzwi. Otworzył białe drzwi i omal nie zszedł za zawał. To nie była Lili, ani tym bardziej Thiago.
Jego oczom ukazała się blondynka ubrana cała na czarno, której kaptur zakrywał niemal całą twarz.
-Vivien?
Stał z szeroko otwartymi oczami i nie wierzył w to co widzi.
-Mogę wejść?
Ściągnęła kaptur z głowy i nie czekając na pozwolenia weszła do środka.
-Ładnie tutaj masz, nieźle się urządziłeś.
Mówiła chodząc po mieszkaniu. Mario tylko z przerażeniem w oczach chodził za nią.
-Po co przyszłaś?
Ta tylko spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła.
-Chciałam sprawdzić jak Ci się żyje. Ty mnie nie odwiedzałeś, więc ja musiałam przyjść do Ciebie.
Chodziła po salonie i przyglądała się zdjęciom stojącym na komodzie.
-Nie wiedziałem, że Cię wypuścili. Kiedy wyszłaś?
Stał przy drzwiach i cały czas bacznie przyglądał się blondynce.
-Miesiąc temu. Ale już od dawna wszystko było ze mną w porządku. Jestem zdrowa.
Jej wzrok zatrzymał się na zdjęciu na którym były trzy osoby.
-Ładna, Twoja dziewczyna?
Wskazała palcem na kręcono włosą brunetkę.
-Nie, to siostra kolegi.
-Zapewne...
Powiedziała jakby sama do siebie i odwróciła się przodem do Mario.
-Mario, powinniśmy znów być razem. Pamiętasz jak było nam cudownie? Znów możemy spróbować.
Podeszła do niego i chwyciła go za obie dłonie. Ten automatycznie jej od niej zabrał i schował do kieszeni odchodząc dwa kroki do tyłu.
-Nie Vivien, nie możemy być razem. Ja Ciebie już nie kocham.
Powiedział pewnie, mimo to w jego oczach nadal było widać strach.
-Jesteś tego pewien?
Zacisnęła ze złości pięści.
Ten tylko kiwnął głową.
-Zobaczymy. Pamiętaj. Jesteś tylko mój.
Minęła go w drzwiach i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
-Nie chcę Ci nic zrobić Mario. Nie prowokuj mnie do tego.
Wyszeptała tak, że Mario nic nie zrozumiał i wyszła z jego domu.
Przerażony zamknął drzwi na klucz i pobiegł do kuchni, z której widok z okna była na przód domu. Na podwórku już jej nie było. Zniknęła za białym murem. Dopiero teraz doszło do niego, że ona już od dawna musiała go śledzić i przyglądać mu się. Czemu? Bo inaczej skąd znałaby kod otwierający bramę? Był naprawdę przerażony. Wiedział, do czego ta dziewczyna jest zdolna. Widział, ale nie zareagował.
Gdy siedział w kuchni znów usłyszał dzwonek u drzwi. Na szczęście, gdy je otworzył nie była to Vivien.
-Gotowy?
Spytała ubrana w turkusową, obcisłą spódniczkę do połowy uda, białą bokserkę, czarną skórzaną kurtkę i czarne buty na wysokim obcasie brunetka. Udało jej się zrobić porządek z włosami. Nie były już powyginane we wszystkie strony świata. Zbierając po większym kosmyku i z prawej i z lewej strony, przeciągnęła je na tył głowy i tam spięła z odrobiną innych włosów w ładną kokardkę. Pozostałe włosy delikatnie zakrywały jej plecy. Wyglądał bardzo, bardzo ładnie przez co też Mario podziwiający jej ciało nie odpowiedział na jej pytanie, bo po postu go nie usłyszał.
-Eeej, Götze? Idziesz?
Wskazała na samochód brata stojący na podjeździe.
Dopiero gdy Thiago zatrąbił otrząsnął się, zamknął drzwi na klucz i za Lili ruszył w stronę białego lamborghini.
<.>
-Wznieśmy toast!
Thiago podniósł kieliszek z białym winem i spojrzał raz na siostrę, raz na Mario, którzy siedzieli naprzeciwko niego.
Thiago wybrał jedną z najdroższych restauracji, dodatkowo wykupił najdroższy stolik na dachu restauracji. Siedzieli pod gołym niebem, gwiazdy i lampiony rozświetlały im ten jakże przyjemny wieczór. Wokół nie było nikogo, tylko oni, stolik, wino i wspaniałe jedzenie.
-Za to, by nasze wieczory zawsze mogły tak wyglądać i żebyśmy spędzali je w takim towarzystwie.
Zakończył i uderzył w kieliszki pozostałej dwójki. Upili po łyku wina ze swojego kieliszka.
-A ja chciałbym wznieść toast za Lili.
Zaczął Mario patrząc na brunetkę, która najwyraźniej się zawstydziła, gdyż na jej policzkach pojawiły się małe rumieńce.
-Za to, by co mecz strzelała tak piękne bramki, by gra w piłkę zawsze dawała jej tyle szczęścia ile daje w tej chwili.
Jak bardzo by tego chciała...
<.>
Spędzili w restauracji blisko dwie godziny. Było naprawdę miło. Śmiali się, wygłupiali. Tak jak dawniej. Bez żadnych miłosnych podtekstów.
Przy wyjściu z lokalu oczywiście nie obeszło się bez kilku fanów i paparazzich.
-Znów będą pisać, że jesteśmy razem...
Westchnęła głęboko Lili wyglądając przez okno samochodu na ludzi stojących zaraz obok.
-Sama mówiłaś, nie ma czym się przejmować. Napiszą, to trudno. Ważne, że my wiemy jak jest naprawdę.
Mówił odwracając się w stronę dziewczyny, która siedziała na tylnym siedzeniu.
-Masz rację.
Posłała mu ciepły uśmiech, a Thiago powoli odjechał spod restauracji.
-Prosto do domu Mario?
Byli już na głównej drodze, gdy zadał to pytanie.
-No jeżeli nie mamy dalszych planów.
Piąty bieg, noga w podłogę i niemal dwieście na zegarze. Można sobie pozwolić na takie jazdy, gdy ma się czym jeździć, plus ma się gdzie. O tej godzinie samochodów na Monachijskich ulicach prawie nie było. Trzeba korzystać z takiego cuda, jakie teraz prowadzi Thiago.
-Może wejdziecie?
Wysiadł już z samochodu.
Thiago z Lili tylko popatrzyli po sobie. W sumie to czemu nie wydawali się oboje mówić.
Siedząc w salonie nie wiedzieli właściwie co mają robić. Alkohol odpada, bo Thiago przecież prowadzi, na jedzenie za późno, bo trzeba dbać o sylwetkę, a poza tym najedli się w restauracji. Spędzili blisko godzinę na samych rozmowach.
-Dobra Mario, my już idziemy. Późno, a jutro przed południem trening...
Thiago wstał z kanapy i przeciągnął się.
-W porządku, dzięki za dziś.
Uścisnął przyjacielowi rękę w geście pożegnania.
Lili widząc, że powoli będą wychodzić, niby przez przypadek zostawiła swoją kurtkę na kanapie. Przytuliła Mario na pożegnanie i razem z Thiago wyszła z domu piłkarza.
-Chyba nie było tak źle, no nie?
Zaczął Thiago i zapiął pasy.
-Nie, było całkiem w pożądku. Znowu jutro przeczytam o związku z Mario, ale już się tym nie przejmuję.
Chwyciła się za ramiona i szybko przejechała rękami po nich. Widziała, że Thiago już rusza, musiała szybko działać.
-Zimno tutaj...
Spojrzała na brata, ten już rozglądał się czy nic nie jedzie.
-Poczekaj, zostawiłam kurtkę u Mario, zaraz wrócę.
Wysiadła z samochodu i podbiegła pod bramę, wpisała kod i stanęła pod drzwiami.
Chciała z nim porozmawiać tak sam na sam. Przez te ponad cztery godziny nie miała czasu.
-Lili? Co ty tu znowu?
Otworzył jej drzwi.
-Zostawiłam kurtkę...
Weszła do środka i poszła prosto do salonu. Kurtka nadal tam leżała.
-No, to już wszystko.
Założyła na siebie kurtkę i lekko się uśmiechnęła. Czekała by to Mario pierwszy zaczął rozmowę. Lecz gdy już stała przy drzwiach i po raz drugi miała się z nim żegnać, zwątpiła, by poruszył ten temat.
Bo w sumie... Może mu przeszło? Cały wieczór zachowywał się jak najbardziej normalnie. Może już nie jest w niej zakochany? Tak przynajmniej myślała.
-Podobał Ci się wieczór?
Oparła się głową o drzwi i spojrzała na Mario.
-Lepsze to, niż siedzenie samemu w domu.
Odpowiedział jakby od niechcenia. Znów wydawało jej się, że tylko robi sobie głupie nadzieje myśląc, że coś do niej czuje.
-To cześć Mario.
Odwróciła się i chwyciła za klamkę od drzwi.
-Czekaaaj...
Przeciągnął i chwycił ją za rękę odwracając ją przodem do siebie.
-No?
Ten tylko lekko się uśmiechnął i wyciągnął ręce jak do przytulenia.
-Nie pożegnasz się?
Zaśmiała się pod nosem i wtuliła swoje ciało w Mario. Przez te kilkanaście sekund stała i rozkoszowała się zapachem jego perfum. Pachniał tak ładnie...
-Zobaczymy się jutro?
Spytał bawiąc się jej włosami i cały czas przyciskając ją do swojego ciała.
-Możesz przyjechać po mnie po treningu. Kończę o czternastej.
-Będę na pewno.
Puścił dziewczynę i gdy ta spojrzała na niego pocałował ją delikatnie w policzek i otworzył jej drzwi.
-Do jutra.
Uśmiechnęła się i zniknęła za białym murem.
<.>
Był tak bardzo szczęśliwy, że mógłby góry przenosić! Czuł, że między nimi zacznie się wszystko układać. Dała mu wyraźnie do zrozumienia, że również coś do niego czuje, tak przynajmniej mu się wydawało.
Gdy leżała na kanapie i rozmyślał o Lili, usłyszał stukanie u drzwi.
-Lili?
Powiedział po cichu i z uśmiechem na twarzy podszedł do drzwi. Może znowu coś zapomniała? Jak dla niego, to mogła przyjść tak o, mógłby na nią patrzeć bez przerwy.
Uśmiech z jego twarzy zniknął, gdy zobaczył postać stojącą przed nim.
-Vivien?
To było ostatnie co powiedział. Już po chwili został uderzony tępym narzędziem w głowę i straciwszy przytomność upadł na ziemię.

I jeszcze jeden rozdział :)
Ten i następne dwa rozdziały są pisane na specjalne zamówienie Pauliny, tak więc masz i się ciesz :)

IX. Początek kary- czyli kobieta nigdy nie zapomina

Głowa mu dosłownie pękała. Nie był w stanie otworzyć oczu, nic nie słyszał, nie mógł nic powiedzieć. Czuł tylko smród, jakby odór zgniłego mięsa. Mimo, że nic nie widział, wiedział, że nie jest w swoim domu. Z każdą sekundą coraz więcej sobie uświadamiał. Delikatnie otworzył oczy. Widział wszystko jak za mgłą. Same czarne, szare i brązowe plamy. Nic więcej. Chciał spróbować wstać, jednak zorientował się, że jest przywiązany do krzesła. Nie mógł się rozwiązać, ani przetrzeć nawet oczy, gdyż obie ręce miał przywiązane z tyłu krzesła na którym siedział. Po kilku chwilach widział już normalnie. Siedział w jakimś garażu, piwnicy albo jakimś magazynie. Nie mógł jednoznacznie stwierdzić. Dookoła nie było niemal nic. Żadnych okien. Tylko duże, blaszane drzwi zamykane na kilka spustów. Ściany były w szarym kolorze, mimo to było widać wychodzący spod nich tynk. Niemal w każdym rogu ściany był, czarny, śmierdzący grzyb. Na podłodze jakieś gazety i tapczan. Tapczan, z którego sprężyny same wychodziły. Był jeszcze stół. Mały, drewniany stoliczek na którym były powycinane zdjęcia z gazet, nożyczki, klej i sznur. Siedział za daleko, by zobaczyć co jest na tych wycinkach, nie mógł również sięgnąć po nożyczki, by się wydostać. Próbował doskoczyć po nie, jednak nie udało mu się.
Zaczął się rozglądać. Nie widział innej opcji na ucieczkę, na ratunek, więc zaczął krzyczeć.
-Pomocy! Halo! Czy ktoś mnie słyszy?!
Bez żadnego odzewu. Nie miał pojęcia co zrobić. Nie widział, jak długo tutaj siedział. Nie wiedział co dokładnie się stało. Czuł tylko ból głowy, był nie do wytrzymania.
Mijały minuty, godziny, a na jego wołania nikt nie odpowiadał. Zmęczony i wyczerpany zasnął z nadzieją, że to tylko zły sen, że zaraz obudzi się w swoim ciepłym, wygodnym łóżku.
<.>
Trening skończył się chwilę po czternastej. Jak najszybciej wzięła prysznic, przebrała się w czyste ciuchy i wyszła ze stadionu. Ku jej zdziwieniu, Mario nie było. Usiadła na murku i wyciągnęła komórkę.
-Na kogo czekasz?
Usłyszała, gdy już wykręcała numer do Niemca.
-Na Mario.
Schowała telefon.
-To jednak jesteście razem?!
Aż pisnęła ze szczęścia i stając na przeciwko przyjaciółki położyła swoje dłonie na jej kolanach.
-Nie, znaczy nie wiem... Chyba jeszcze nie...
Zaczęła się jąkać.
-Jeszcze!? Jeju! Lili się zakochała!
Przytuliła przyjaciółkę.
-Nie zakochała... Ale jestem ciekawa, jakby to było. Póki co mamy się tylko spotkać, nic więcej. Zobaczymy co z tego wyniknie... Jeżeli los chce, żebyśmy byli razem, to ja mu w tym przeszkadzać nie będę. Ale póki co, to raczej jest na odwrót. Bo nie przyjechał. Widocznie ma coś lepszego do roboty niż spotykanie się ze mną.
Zrobiła smutną minę.
-Przyjedzie, zobaczysz. Jak chcesz, to poczekam z Tobą.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Siedziały i czekały na Mario blisko godzinę, ten jednak się nie zjawił.
-I co ja głupia myślałam?!
Wyleciała nagle Lili wstając z murku.
-Bawi się ze mną. Idiota.
Przewiesiła przez ramię torbę.
-Ja idę do domu, zostajesz?
Zerknęła na blondynkę i zaczęła iść w kierunku swojego mieszkania.
-Może coś mu wypadło? Może trening się przedłużył?
Próbowała jej poprawić humor.
-To mógł napisać, a nie ja głupia siedzę i czekam. Teraz to już całkiem się na niego wkurzyłam. Sam proponuje, umawia się, a potem nie przychodzi... Niepotrzebnie w ogóle zawracałam sobie nim głowę... Trudno, nie ten to inny. Poza tym, on nawet mi się nie podobał.
Wzruszyła ramionami.
Rozstały się przy głównej ulicy na skrzyżowaniu. Sophie pieszo poszła do swojego domu w centrum Monachium, a Lili autobusem podjechała pod mieszkanie jej i Thiago.
Brunet już był w środku i przygotowywał obiad.
-Cześć.
Odłożyła klucze na kuchenny blat, rzuciła torbę na schody i usiadła do stołu przyglądając się bratu.
-Cześć. Wolisz ryż, czy makaron?
Mieszał kurczaka z warzywami na patelni.
-Makaron.
Ściągnęła bluzę i powiesiła ją na krześle.
Już po kilkunastu minutach jedli to coś, co przygotował Thiago. Nie było najgorsze. Brakowało soli, pieprzu, sos był za rzadki, a makaron lekko rozgotowany. Ale dało radę zjeść.
-Byłaś na treningu?
Spytał.
-Tak? A czemu miałabym nie być?
-Lili... Nie możesz opuszczać treningów. Jeszcze teraz jak miałaś tą akcję z prezesem...
-O co Ci chodzi?! Byłam na treningu!
Prawie krzyknęła. Nie miała pojęcia dlaczego brat twierdzi, że go okłamuje.
-Byłaś? Na pewno?
Pytał podejrzliwie.
-Mam Ci pokazać brudną i zapoconą koszulkę?
Ten tylko przecząco pokręcił głową i włożył pusty talerz do zmywarki.
-Myślałem, że byłaś spotkać się z Mario. Bo nie było go na treningu... Widocznie coś mu innego wypadło.
-Miałam się z nim spotkać, ale po treningu. Też się zdziwiłam, gdy nie przyjechał.
Zrobiła to samo co brat i upiła łyk soku z butelki, która stała w lodówce.
-Nie mówił Ci nic? Że miał gdzieś jechać, albo coś?
Wyjrzała przez okno.
-A co, obchodzi Cię?
-No jasne, że tak! To w końcu mój przyjaciel, nie? Twój chyba też.
Thiago tylko lekko się uśmiechnął spoglądając na siostrę.
<.>
Do wieczora siedzieli w domu. Thiago przez telewizorem grając w Fifę, a Lili przed komputerem rozmawiając z Sophie i szukając nowym ciekawych informacji na temat swój i Mario. Mimo, że już tak bardzo nie denerwowała się tym, ale nadal jej to nie pasowało. Jednak chęć przeczytania tych bzdur była większa, więc przemierzała internet w poszukiwaniu artykułu.
Związek Mario z Lili ma się jak najlepiej!
Tak brzmiał tytuł artykułu, który Lili znalazła na jednej z plotkarsko-sportowej stronie.
Po ponad dwutygodniowej przerwie, jaką zrobiła sobie ta dwójka, znów wszystko wskazuje na to, że są razem. Mario wraz z Thiago Alcântarą widziani byli na meczu żeńskiej sekcji Bayernu Monachium, w której gra Lili. Dodajmy, że utalentowana piłkarka strzeliła dwie bramki.
We troje wieczorem zjedli kolacje w jednej z najdroższych restauracji w mieście. Nie mogliśmy do nich wejść i sprawdzić na własne oczy, ale nasz informator poinformował nas, że owa dwójka cały wieczór trzymała się za ręce i śmiała się.
Po kolacji zawitali w domu Götze i spędzili tam kilka godzin. Tylko dlaczego we wszystkim towarzyszył im Thiago? Czyżby bał się o swoją młodszą siostrę? Może sprawuje rolę przyzwoitki? To postaramy dowiedzieć się i już niedługo przekażemy Wam tą jakże ciekawą informację.

Na stronie zamieszczone było jeszcze kilka zdjęć z wczorajszego wieczoru.
Aż śmiać jej się chciało, gdy to czytała. Takie brednie...
<.>
Usłyszał otwierające się drzwi. Fakt, nie było trudno nie usłyszeć. Pisk, a może raczej zgrzyt rozszedł się po całym pomieszczeniu. Już po chwili usłyszał podobny zgrzyt, lecz lekko cichszy-drzwi się zamknęły. Teraz tylko słyszał stukanie, chyba obcasów o betonową podłogę. Czuł, że ten ktoś stoi przed nim i mu się przygląda. Chciał zobaczyć kto to jest, jednak nie miał nawet siły, by otworzyć choć jedno oko.
-Wstawaj!
Krzyk, a zaraz potem kubeł zimnej wody wylany prosto na twarz. Była naprawdę lodowata, aż na sekundę zabrakło mu powietrza, nie mógł złapać oddechu. Ale w jednym ten zimny prysznic pomógł, oczy od razu mu się otworzyły.
Mruknął kilka razy i nim obraz przestał być rozmazany złapał kilka oddechów.
-Jak się spało?
To był kobiecy głos. Zaraz po zadaniu pytania odwróciła się do niego tyłem i podeszła do stolika stojącego jakiś metr dalej.
Z sekundy na sekundę wszystko zaczynało do niego dochodzić. Gdy zaczął widzieć normalnie, zauważył, że nadal jest w tej samej piwnicy co przedtem. Jedyne co się zmieniło to ta kobieta ubrana cała na czarno. Czarne, obcisłe rurki od tego buty też czarne na ponad dziesięcio centymetrowym obcasie, czarna bokserka i czarny, długi, bo aż do kolan płaszcz z kapturem, który miała założony na głowę.
Próbował się uwolnić, jednak sznury na jego rękach i nogach były za mocno przywiązane.
-Wypuść mnie!
Krzyknął, gdy nie miał już innego pomysłu.
-Oj Mario...
Odwróciła się do niego przodem przed tym biorąc nóż w rękę.
Podeszła do niego i stojąc w lekkim rozkroku bawiła się nożem.
-Vivien? Co ty wyprawiasz?! Czemu mnie tu więzisz?!
Blondynka ściągnęła kaptur z głowy i tylko zaśmiała się pod nosem.
-Oj Mario, słoneczko ty moje...
Mówiła spokojnie i zaczęła chodzić wokół krzesła, na którym siedział Niemiec.
-Nie posłuchałeś się mnie. Mówiłam Ci, że nie chce zrobić Ci krzywdy, jednak sam się o to prosiłeś...
-Co ty wygadujesz? Co ja znowu zrobiłem?!
Krzyczał na nią.
-Co zrobiłeś?!
Aż zaschło mu w gardle. Poczuł zimny nóż na swoim policzku. Vivien stanęła za nim i przykładając mu ostrą rzecz do ciała zaczęła mówić przerażającym tonem głosu.
-Zostawiłeś mnie! Uciekłeś! Jak ostatni tchórz! Jesteś chujem, nie facetem! Prawdziwy mężczyzna nigdy by się tak nie zachował! Teraz pożałujesz za swoje czyny.
Przejechała tępą stroną noża po jego policzku w dolną stronę.
-Viv, porozmawiajmy spokojnie, po co ta agresja...
Próbował ją uspokoić.
-Dobrze kotku, porozmawiajmy.
Odłożyła nóż na stolik, a sama się o niego oparła cały czas bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Jak układa Ci się z Lili?
-Z Lili?
-Tak, z Lili. Taką ładną dziewczyną, którą bardzo często widywałam u Ciebie w domu.
-Ale Viv, ja z nią nie jestem.
-Kłamiesz!
Krzyknęła na niego i znów przyłożyła mu nóż do twarzy.
-Znowu kurwa kłamiesz!
Przejechała nożem po jego prawym policzku zostawiając czerwoną rysę. Już po chwili zaczęła zbierać się w niej krew, która powoli zaczęła skapywać po policzku brudząc jego koszulkę.
Mario tylko syknął z bólu jakie wywołało przecięcie skóry. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Vivien nie żartuje. Że lepiej mówić jej to co chce, o ile chce przeżyć. Dobrze wiedział do czego jest zdolna.
-Jeśli jeszcze raz mnie okłamiesz, to pozostawię Ci ślad znacznie większy niż ta mała ryska.
Uderzyła go lekko ręką w twarz, co wywołało ogromne pieczenie i ból u piłkarza.
-Vivien! Ty jesteś nienormalna! Wypuść mnie! JUŻ!
Zaczął wiercić się na krześle próbując się wydostać.
-Nie będziesz mnie obrażał, śmieciu.
Złapała go za włosy i odchyliła jego głowę najmocniej jak umiała do tyłu.
-Przeproś.
Chłopak przez tak nienaturalne wygięcie ciała nie mógł oddychać. Automatycznie zakręciło mu się w głowie, nie mógł nic powiedzieć. Czuł tylko narastający ból.
-Przepraszaj!
Powtórzyła rozkaz, jednak nie usłyszała przeprosin.
Puściła go i gdy ten myślał, że zaraz sobie pójdzie, poczuł potężny ból w klatce piersiowej. Vivien kopnęła go prosto w brzuch, tak mocno, że nie mógł złapać oddechu.
-Nie zadzieraj ze mną.
Wyszła z pomieszczenia zostawiając skatowanego Mario samego.
Próbował dojść do siebie, jednak nie było to łatwe, gdyż nie potrafił złapać oddechu, zaczął się dusić, kaszlał. Już po chwili zemdlał.
<.>
Układała ciuchy w szafce, gdy zauważyła swojego brata wchodzącego do środka.
-Jadę do Mario, idziesz też?
-Nie. Muszę dokończyć walkę z ciuchami...
Wskazała na stertę ciuchów leżącą na podłodze.
-Trzeba było tego w ogóle nie ruszać. Ja mam na to lepszy patent.
Już chciał go powiedzieć, gdy siostra mu przerwała.
-Tak wiem, rzucanie wszystkiego na fotel... Sorry Thiago, u mnie to nie przejdzie.
Uśmiechnęła się lekko w stronę brata.
-Mi takie coś pasuje. Jeśli ty nie chcesz, to nie, męcz się teraz.
Odwzajemnił uśmiech do siostry u po wzięciu kluczyków do samochodu i komórki, które leżały w salonie na półce, wyszedł z mieszkania i spokojnie pojechał pod dom Götze.
Nie żeby się martwił, albo tęsknił, czy coś, ale po prostu Mario nie oddał mu jeszcze jego słuchawek. Pożyczył jakoś tydzień temu, bo jego się zepsuły. Ale Götze już tak ma, pożycza, a później zapomina oddać. A teraz te słuchawki są niezbędne, bowiem za dwa dni wyjazd. Trzeba coś robić w autokarze.
Nie chciało mu się czekać przed bramą, więc wpisał kod i wszedł do środka. Ku jego zdziwieniu, drzwi były otwarte. Rozejrzał się po parterze, wszystko w jak najlepszym porządku, jedynie przy drzwiach drzwi były trochę porozwalane buty.
-Mario!
Krzyknął i schodami zaczął kierować się na piętro.
-Mario kretynie! Wiem, że tu jesteś!
Po kolei otwierał drzwi, jednak nigdzie nie znalazł przyjaciela.
Szukając po pokoju Mario swoich słuchawek, zadzwonił na jego komórkę. Bo przecież gdzieś musi być.
Zdziwił się, gdy usłyszał dzwoniący telefon. Leżał na łóżku przykryty poduszką.
-Dziwne...
Powiedział sam do siebie i nacisnął czerwoną słuchawkę.
Kilka następnych minut spędził na szukaniu słuchawek, jednak musiał je naprawdę dobrze schować, gdyż nie mógł ich znaleźć.
Opuścił dom Mario z dziwnym nastrojem. Jakby miał jakieś przeczucie, jakby czuł, że coś mu się stało. Ale w sumie nie znalazł nic podejrzanego, tylko te rozwalone buty i komórka na łóżku. Może chciał trochę pobyć sam? Bez kontaktu z innymi? A kto tam go wie, on zawsze był jakiś inny.

###########

Taaa daa :)
Podoba się? Może nie będę za bardzo skromna, ale mi się bardzo podoba! :D
Czekam na Wasze opinie :*

20 komentarzy:

  1. No tego to się nie spodziewałam...
    Ej no ale w ogóle jak ty mogłaś to zrobić? Mario miał być z Lili! Wszystko świetnie się układało, mieli się nawet spotkać a ty .. a weeeź noo :D
    Widziałam, że Vivien coś namiesza, ale nie sądziłam, że będzie go więziła. Ona serio ma coś z głową...
    A miało być tak pięknie....

    OdpowiedzUsuń
  2. Mario umrze?
    Heheh i dobrze :D
    Bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju to jest GENIALNE !!
    Początek spokojny i Lill zgodziła się z nim umówić, wszystko ładnie, pięknie i pojawiła się ta kretynka -_-
    Tą scenę w piwnicy czytałam z zapartym tchem...
    Biedny Mario, co on tam przeżywa...
    Taka tępa psychopatka...
    Żeby tylko do domu Lilly nie wpadła, bo nie ma Thiago...
    Aż strach pomyśleć co ona może im zrobić...

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś ty nawymyślała...
    KOCHAM!
    Już nie mogę doczekać się następnych rozdziałów, by dowiedzieć się co im się stanie.. Bo wydaje mi się, że Lili też się oberwie..

    OdpowiedzUsuń
  5. To mi kompletnie rozjechało psychikę! ŚWIETNE!!!
    Na początek powiem coś o dwóch zdjęciach. To na którym Lili ma tak włosy ułożone że wygląda jak Myszka Micky jest przesłodkie! Za to po zobaczeniu twarzy Mario na jednym zezdjęć śmiałam się kilka minut =]
    A co do samego rozdziału to miałam nadzieje że Lili i Mario jakoś pykną się ze sobą a tu takie zdziwienie ... ciekawa jestem jakie zakończenie wymyśliłaś =]
    Noemi

    OdpowiedzUsuń
  6. a oto i ja, Claudia znana z tego, że raczej komentuje z poślizgiem -,- no bo nie ukrywamy, ale trochę rozdziałów mi jednak znowu umknęło, za co Cię bardzo przepraszam, ale wiesz pewnie sama jak to bywa z czasem, no nie? jego zawsze brak.
    cholercia, nie dość, że w tym poście zaserwowałaś nam jakby dwa rozdziały to jeszcze jakie! aż mi słów brak. nie wiem co mam myśleć, bo w mojej głowie kłębi się już tyle myśli co do tego, jak dalej potoczą się losy bohaterów. Vivien to mnie przeraża po prostu. o.O

    aa i oczywiscie serdecznie zapraszamy z Julką na jedynkę. :)
    para-siempre-fcb.blogspot.com

    pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowe opowiadanie! The Last Chance: Prolog http://the-last-chance-blogstory.blogspot.com/2014/03/prolog_17.html?spref=tw Jeśli chcesz oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejuuśku...
    Takie to wszystko... no sama nie wiem jakie.
    Tak dużo działo się w tych rozdziałach, że kompletnie nie wiem co mam tutaj napisać, serio, mam pustkę w głowie, tak mnie zamurowało...
    Były świetne, już chce te dwa ostatnie! Dawaj szybko! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. :(
    Biedny Mario, że musi cierpieć przez tą Vivien... Szkoda mi go. I w sumie nie wiem czemu ona tak się na nim wyżywa. Mści się na nim? Przecież... On chyba jej nic nie zrobił, chyba.
    Cóż, najwyraźniej zasłużył :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Się porobiło...
    Miało być tak cudnie, ehh ty! :*
    Jestem ciekawa jak to zakończysz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A myślałam, że między nimi do czegoś dojdzie a ty tak postanowiłaś... No niech Ci będzie i tak mi się podoba :>
    Może Lili go uratuje? Jakoś znajdzie tą piwnicę i buuum! Będą żyli długo i szczęśliwe :*
    Dodawaj szybko nowy!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć =>
    Jakoś tak zupełnie przypadkiem trafiłam na tego bloga, ale po przeczytaniu tych 9 rozdziałów wiem, że dobrze zrobiłam wchodząc w ten link.
    To jest NAJLEPSZE opowiadanie jakie czytalam, a już sporo czasu przemierzam internety w poszukiwaniu ciekawych historii.
    Piszesz je tak lekko, prosto a za razem bardzo, bardzo ciekawie. Twoja historia jest bardzo realistyczna, normalna, ale niezwykła. Dlatego wydaje mi się, że Mario się nie uratuje. Może nawet nikt nie zauważy, że go nie ma? Nie wiem, ale będzie fajnie.
    Od dziś jestem stałą czytelniczką Twoich blogów =>
    Ania. / Barca style.

    OdpowiedzUsuń
  13. O ja pierdziele o.O
    Ty to masz wyobraźnie!
    Ta akcja z Vivien w piwnicy... Istna zgroza!
    Super rozdziały! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. oj, nie musisz być skromna, gdyż to jest naprawdę świetne!
    Tak świetne, że aż nie wiem co mam tutaj napisać...
    Świetnie, mimo że tragicznie. Ahh ta Vivien... Ciekawe co zrobi Mario i czy Lili zdąży jakoś temu przeszkodzić...

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak to możliwe, że przeoczyłam ostatnie dwa rozdziały? Nie mam pojęcia :D
    Bardzo, bardzo, bardzo fajne. Tylko tej Vivien nie lubię... Co ona chce on Mario?! Niech nie zrobi krzywdy Lili...

    OdpowiedzUsuń
  16. Hhehehe a mi się podoba :D
    Fajnie tak, tragicznie i źlee, moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  17. No fajnie, fajnie :D
    Tylko po co tam ta Vivien? Oby nic im nie było...

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta Vivien wszystko zepsuła. Gdyby jej nie było, wszystko byłoby lepiej. Lili słodko wyglądałaby u boku takiego faceta jakim jest Marco.
    Czekam na następny! Pozdrawiam :D
    Zapraszam na nowy rozdział
    http://remember-my--name.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. No wiesz... Zawsze komplikujesz życie.. :(
    A mogliby być szczęśliwi nooo !
    Ale i tak bardzo mi się podoba :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie no, mi się podoba :D
    Ciekawie, to na pewno.
    Właściwie to nie wiem czego mogę się teraz spodziewać... W sumie to jednak wiem, albo będzie dobrze tzn Lili jakimś cudem go ocali, albo źle czyli Mario umrze buuuuu :D
    Poczekamy zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń